rzeki
(„Rzeki”, Rybnik 2013 r.)
w opuszczonym hotelu
odkryję cię na nowo
nie mamy nic do stracenia
skoro jutra nie będzie
w płatkach śniegu za oknem zabijemy
obcy czas
dotykiem obcych dłoni
pytaniami
zbyt naiwnymi
by odpowiedzieć
są tylko puste koryta
ocierając się o siebie
wypełnimy
prawdą spomiędzy
rzeczy a nieznanym
nicniemówienia które
mówi za wiele
(bo) nie ma rzek które nie wpadają do morza
są tylko puste koryta
którymi próbujemy popłynąć
mentorka
(„Marionetki”, Rybnik 2011 r.)
problem z mężczyznami nie polega na
ich braku zrozumienia kobiet
zgłębiają tylko teraźniejszość w spowolnionym tempie
zadaniem kobiety jest przyśpieszenie
procesu wyciągania wniosków
o poranku
(„Marionetki”, Rybnik 2011 r.)
moja osobista cisza
na w poły przytomna odsypia na stojąco
czas płynie zbyt szybko
kiedy otwieram oczy
ktoś dzwoni do drzwi
ekspres skrzypi po raz drugi
filiżanki o tej porze są takie same
budzę się po trzeciej
sąsiadka nazywa rzeczy po imieniu
nawet nie słyszę z której strony
nadbiega nowy dzień
psychoanaliza
(„Marionetki”, Rybnik 2011 r.)
w zagłębieniach osobowości wtórnej
zahipnotyzowana rzeczywistość
sięga do przeszłości
starając się w marzeniach sennych
rozwiązać równanie tożsamości
jego wynik nie jest jednak rozwiązaniem ostatecznym
zależy bowiem od złożoności analiz i skojarzeń
im głębsza studnia podświadomości
tym niedokładniejsza wypadkowa
na koniec świata
(„Rzeki”, Rybnik 2013 r.)
na koniec świata
żeby wyjechać
i tylko tyle
albo urodzić się na wspak
może wtedy zrozumieją
gdzieś daleko
jeśli dzisiaj wszystko przeminie
znacznie dalej
na recepcie
bilet w jedną stronę
nawet nie zapytasz
ja-pytam
dwa razy więcej niż tylko
i tyle aby można było tkwić
w błędach
i po co je pisać
historie
bez końca i początku
bo zakończyć trzeba samemu
krótko i zwięźle
bez odżałowania
że można było lepiej
warować
jak zgrabna suczka
pod drzwiami
nie potrafię
ani pogryźć
raczej zalizać na śmierć
a potem już tylko patrzeć
i czekać nie płakać
wsparta na ramieniu
bez którego całkiem prosto się trzymam
obgryzana ze swojej przedmiotowości
jak tanie mięso
karma naiwna
w swoim dążeniu do sedna
naprawy zepsucia
zgorzknienia przewin
zaniedbanych może
celowo zdjętych
z piedestału przyczyn i skutków
uformowanych materii
jakubowych drabin
po których wspinam się
na koniec świata i jeszcze dalej
wspomnienia
(„Apokalipsa")
z wracaniem do przeszłości jest jak z wyrównywaniem strat
prędzej czy później wyjdziemy na prostą
ucierpi tylko nasza wyobraźnia
na ulicach Bombaju
(„Apokalipsa")
wypasione krowy
nietykalne
święte
nasycają swym widokiem
wygłodniałe spojrzenia żebraków
marionetki
("Marionetki", Rybnik 2011 r.)
czas wzrasta kiedy oddając pokłon mamonie umieramy po trzykroć
nie jak kot – nie należy umierać dziewięć razy
i grzeszyć też nie wypada
– może tylko pomruczeć że przemijamy
a świat zostaje daleko w tyle
zakładając że sens jest ukryty po drugiej stronie
odpowiadamy milczeniem
kiedy pytają co dalej
i po co umierać
wzruszamy bezradnie ramionami
niepokorni zdziecinniali staruszkowie
młode ciała postarzałe duchem
z wydrążonymi członkami
i te puste oczodoły
– chodzące żywe trupy?
wzruszamy bezradnie ramionami
nakładając kaftan bezpieczeństwa
udajemy że nie pasuje
byle sąsiad się nie dowiedział
bo przecież jesteśmy normalni
tylko czasem troszkę komuś odbija
koło fortuny napędzane Pegazem
kiedyś znowu trzeba będzie zaczynać od początku
przywołać diabła czy wypastować skrzydła aniołom?
lżej umierać
by narodzić się po raz drugi...
nadziejożerca
("Cieniobranie", Rybnik 2012 r.)
budzi nieurzeczywistnione marzenia
niemym pomrukiem fałszywych nadziei
jego przynależność do samozadowolenia
odsłania zdeformowane alter ego
z czasem bezproduktywna ocena przedmiotowości
staje się potencjalnym zagrożeniem
klarowna przesłona chełpliwości
roztkliwia połechtane zmysły
niestrudzony podsycaniem
zaostrza apetyt świadomości
gwałtowne przebudzenie
usypia czujność
tęsknota
("Apokalipsa")
czekam nieustannie
zapalczywie chłonę tykanie zegara
pożeram światło‐ dnia nowiu i pełni
odmierzam ziarnka piasku w klepsydrze
jedno po drugim
przesypuję je
jak rok― z dnia na dzień starszy pod laską
kiedy odejdzie zatęsknię
nie za nim
lecz za cieniem
tym z innego jutra
co judaszowym okiem będzie mnie zdradzać z przemijaniem
cudzym Bogiem i tronem
przed którym w milczeniu przejdę zaraz po tobie